Jak oszczędzam?

Jak oszczędzam?

2024-11-17 Jak oszczędzam

Wstęp

Moje podejście do finansów osobistych różni się od tego, co często można znaleźć w popularnych poradnikach. Na przykład, nie posiadam klasycznej poduszki bezpieczeństwa, korzystam z karty kredytowej, choć z drugiej strony prowadzę budżet domowy. Dużo determinuje także to, że pracuję w branży, która oferuje stabilne i dobre wynagrodzenie. Mam specyficzny układ finansowy z żoną, nie mamy dzieci. Prowadzę dość oszczędny tryb życia, ale jednocześnie nie odmawiam sobie tego, na co naprawdę mam ochotę.

W tym artykule opisuję moje podejście do zarządzania finansami – to, co u mnie działa, oraz jakie okoliczności życiowe wpłynęły na moje decyzje i wybory. Te schematy sprawdzają się w moim przypadku, ale czy będą działać u Ciebie? Może tak, a może nie. Przeczytaj, zastanów się i sam oceń, czy to podejście jest dla Ciebie odpowiednie.

Najpierw trochę tła o mojej sytuacji

Zarobki

Pracuję na etacie w dużej firmie IT jako menedżer projektów. Dzięki charakterowi wykonywanego zawodu moja pensja znacząco przewyższa średnią krajową, co pozwala mi osiągnąć wysoką stopę oszczędności. Dodatkowo, praca w branży IT jest stosunkowo stabilna. Nawet jeśli coś wydarzy się w projekcie, nad którym pracuję, firma ma wiele innych projektów, a zapotrzebowanie na specjalistów IT na rynku pracy jest wciąż wysokie. Nic nie wskazuje, aby w najbliższej przyszłości miało się to zmienić.

Z tego powodu nie odczuwam potrzeby posiadania klasycznej poduszki bezpieczeństwa. W mojej sytuacji trzymanie znacznych środków w mniej atrakcyjnych formach oszczędnościowych wydaje mi się nieoptymalne. Wolę te pieniądze inwestować. W razie utraty pracy jestem przekonany, że szybko znajdę nową.

Co z dłuższą chorobą? Pracując na etacie, mam zapewnione świadczenie chorobowe. Ktoś mógłby zwrócić uwagę, że wynosi ono 80% wynagrodzenia, ale przy mojej wysokiej stopie oszczędności ta różnica nie wpłynęłaby istotnie na moją sytuację finansową. Nawet wtedy miałbym nadwyżki które bym inwestował.

A co w przypadku wyjątkowo niekorzystnego scenariusza, np. dłuższego okresu bez zarobków? Wówczas zacząłbym korzystać z portfela inwestycyjnego, upłynniając go w możliwie małych częściach. Załóżmy, że taka sytuacja trwałaby rok lub dwa lata i wiązała się z dodatkowymi dużymi wydatkami, np. na rehabilitację. Nawet w takim przypadku upłynniłbym tylko 15–30% portfela i to zakładając sprzedaż w bessie.

Ostatecznie po to buduję portfel inwestycyjny – aby zapewniał mi bezpieczeństwo finansowe. Nawet poduszka bezpieczeństwa przeznaczona na 12 miesięcy wydatków mogłaby się szybko wyczerpać, a wtedy i tak konieczne byłoby korzystanie z portfela inwestycyjnego. Dlatego w moim podejściu portfel pełni funkcję zabezpieczenia, ale jednocześnie pozwala mi bardzo efektywnie wykorzystywać kapitał, gdy sytuacja nie jest ekstremalnie trudna.”

Sytuacja rodzinna

Kolejnym czynnikiem, który w dużym stopniu determinuje moje podejście do finansów, jest moja sytuacja rodzinna. Jestem szczęśliwie żonaty, co dość istotne nie mamy dzieci. Jednocześnie nasze finanse są niemal całkowicie rozdzielone. Taki układ odpowiadał nam od początku i nadal się sprawdza.

Każde z nas ma własne konto, na które wpływa indywidualna pensja. Rozdzieliliśmy również odpowiedzialność za różne wydatki: ja opłacam żywność i chemię domową, paliwo, czynsz, prąd oraz ratę kredytu hipotecznego, natomiast żona pokrywa koszty telewizji kablowej, wystroju mieszkania i przekazuje mi ustaloną kwotę na zakupy spożywcze. Są też wydatki, na które się składamy, czasem po równo, a czasem w różnych proporcjach – na przykład przy zakupie samochodu większą część pokryłem ja, natomiast przy remoncie mieszkania większe zaangażowanie finansowe było po stronie żony. Ubezpieczenie auta i koszty wyjazdów również w większej części pokrywa żona. Oddzielnie kupujemy odzież i obuwie, z kolei z kosmetykami jest różnie. Na mnie w większości przypadków przypadają też koszty wyjść (kino, restauracje, itp.).

Każde z nas ma pełną swobodę w zarządzaniu swoimi pieniędzmi i nikt nie kwestionuje wydatków drugiej osoby. Jeśli spojrzeć na całokształt naszych wydatków rodzinnych, to ponoszę ich większą część, co wynika z faktu, że zarabiam więcej – i z tego powodu nie mam z tym problemu.

Taki model finansowy z pewnością nie jest dla każdego, dlatego nikomu go nie polecam bez zastrzeżeń. Uważam, że należy podchodzić do takich rozwiązań z dużą ostrożnością, ponieważ finanse są ważnym aspektem życia, ale nie najważniejszym. Gdyby układ ten miał prowadzić do konfliktów lub, co gorsza, do rozwodu, to oczywiste jest, że pieniądze nigdy nie są tego warte.

Moje podejście do oszczędzania

Zwyczaje zakupowe

Prosty gust

Moje podejście do zakupów jest raczej proste i oszczędne. Kupuję zwykłą żywność w sklepach, które mam w pobliżu – nie czuję potrzeby jedzenia sushi, ostryg, kawioru czy wykwintnych serów czy szynek. Na dłuższy wyjazd wybieram się zazwyczaj dwa razy w roku, korzystając z tanich linii lotniczych i nocując w hotelach 3- lub 4-gwiazdkowych, które znajdują się trochę dalej od centrum, ale oferują dobrą cenę. Podczas podróży unikam taksówek, stawiając na komunikację miejską, a jeśli chodzi o jedzenie, najczęściej stołuję się w zwykłych sklepach spożywczych. W restauracji jem zwykle raz lub dwa razy na cały wyjazd.

Odzież kupuję w zwykłych sklepach, wybierając rzeczy w przystępnych cenach, staram się nie szukać promocji na siłę, zbyt cenie swój czas. Nie posiadam żadnych markowych ubrań – wolę praktyczność i prostotę. Jeśli chodzi o napoje, dla mnie Cola z Biedronki czy Lidla smakuje równie dobrze jak Coca-Cola czy Pepsi (poza Colą na soku jabłkowym, to jest jakieś pomylenie z poplątaniem). Gdy jestem w Biedronce, kupuję zgrzewkę ich marki, a w innych sklepach wybieram to, co jest akurat tańsze i jeśli będzie tylko markowa Cola to kopię 2 butelki zamiast zgrzewki.

Podejście do promocji

Nie jestem osobą, która z zapałem przegląda gazetki promocyjne – w zasadzie nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem jakąś w rękach. Jednak gdy podczas zakupów widzę atrakcyjną promocję, kupuję więcej danego produktu na zapas. Mimo wszystko, niczego sobie nie odmawiam, ale też nie mam szczególnie wielu zachcianek. Nie potrzebuję najnowszego modelu telefonu, laptopa czy innego gadżetu – dla mnie to zbędne.

Prostota i priorytety

Moje zwyczaje zakupowe są bardzo proste i nieskomplikowane – oszczędzam czas i pieniądze tam, gdzie jest to możliwe, bez większego wysiłku. Kluczową rolę odgrywa brak potrzeby posiadania wszystkiego, co „najlepsze” i „najmodniejsze”. Takie podejście nie przyszło od razu – jako młody chłopak zdarzało mi się inaczej patrzeć na zakupy, ale dziś cenię bardziej własne zasady i świadome podążanie obraną ścieżką.

Moje podejście do budżetu

Życiowe doświadczenia nauczyły mnie oszczędności i konieczności budowania niezależności finansowej. Problemy finansowe z przeszłości, w tym wyzwania związane z kredytem hipotecznym w CHF, uświadomiły mi, jak ważne jest dokładne planowanie i wiedza na temat stanu własnych finansów. Od wielu lat prowadzę budżet domowy, w którym z góry planuję, ile, kiedy i na co wydam, a także jaką część przeznaczę na inwestycje.

Z biegiem czasu wypracowałem prosty i skuteczny mechanizm zarządzania budżetem. Dotyczy on wyłącznie mojego konta bankowego i wydatków, które ponoszę – finanse mojej żony są poza nim, zgodnie z naszym ustalonym wcześniej układem.

Źródła i podział wydatków

Ponieważ moje dochody z pracy na etacie są stałe, budżetuję tylko pewne przychody. Potencjalne premie, które przeznaczam w całości na inwestycje, nie są uwzględniane w planowaniu, ponieważ nie traktuję ich jako pewnych środków. Moje wydatki dzielę na trzy główne kategorie:

  1. Stałe wydatki miesięczne: To wszystkie koszty, które występują regularnie, takie jak rachunki za prąd, wodę, telefon, ogrzewanie, opłaty administracyjne, paliwo, rata kredytu hipotecznego czy spłata karty kredytowej za poprzedni miesiąc. Wiem z miesięcznym wyprzedzeniem, ile wyniosą te wydatki (dokładnie lub w wystarczającym przybliżeniu) i kiedy muszę je opłacić.
  2. Budżet na wydatki bieżące: W tej kategorii mieszczą się codzienne zakupy, wyjścia, bilety czy inne drobne koszty. Na początku miesiąca ustalam, ile chcę na nie przeznaczyć, a w trakcie miesiąca śledzę, ile już wydałem. Porównuję wydatki procentowo z upływem czasu – jeśli w połowie miesiąca wydatki przekraczają 50% budżetu, wiem, że muszę je ograniczyć. Czasem odwrotnie – mogę sobie pozwolić na większe wydatki, jeśli budżet pozwala.
  3. Wydatki jednorazowe: To koszty unikalne dla konkretnego miesiąca, takie jak prezenty, przegląd lub ubezpieczenie samochodu, a także planowane wyjazdy. Na początku miesiąca planuję, kiedy i ile na nie przeznaczę.

Zapłać najpierw sobie

Na końcu planowania każdego miesiąca określam kwotę, jaką przeleję na swoje konto inwestycyjne. W ten sposób realizuję zasadę „zapłać najpierw sobie,” ale robię to w sposób bezpieczny dla płynności finansowej – zawsze zostawiam też niewielki bufor bezpieczeństwa na swoim ROR.

Prostota jeszcze raz

Mój system budżetowy jest dziś maksymalnie uproszczony. W przeszłości stosowałem bardziej skomplikowane rozwiązania – z kategoriami, podtypami wydatków i licznymi wykresami miesięcznymi i rocznymi. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że takie szczegóły nie są mi wcale potrzebne.

Dziś kluczowe są dla mnie tylko trzy liczby:

  1. Procent miesięcznego budżetu, który już wykorzystałem,
  2. Procent czasu, jaki minął w danym miesiącu.
  3. Jak kwota (bufor) pozostanie na koncie po zakończeniu miesiąca, zanim przyjdzie kolejna wypłata, aby upewnić się, że przelew na inwestycje nie zagrozi mojej płynności finansowej.

Podsumowanie

Mój budżet to prosty, szybki i skuteczny mechanizm, który pomaga mi świadomie zarządzać finansami, oszczędzać i inwestować. Dzięki temu mam pewność, że mój krótkoterminowy plan finansowy jest bezpieczny i wspiera długoterminowe cele, bez poświęcania zbyt dużo czasu na skomplikowane analizy.

Poduszka bezpieczeństwa

W moim systemie finansowym funkcję stabilizującą płynność w przypadku nieprzewidzianych wydatków, takich jak nagła awaria auta, pralki czy inny niespodziewany wydatek, pełni karta kredytowa oraz niewielka rezerwa środków pozostawiana na koncie na koniec każdego miesiąca (bufor) – nie wszystkie nieprzewidziane wydatki da się zapłacić kartą, czasem trzeba zrobić przelew lub wyciągnąć gotówkę.

Karty kredytowe – narzędzie dla doświadczonych

Posługuję się kartami kredytowymi od ponad 15 lat i dzięki temu wypracowałem nawyki, które pozwalają mi korzystać z nich bezpiecznie i efektywnie. Moja wysoka stopa oszczędności sprawia, że zawsze spłacam saldo karty w całości w terminie, dzięki czemu nigdy nie zapłaciłem odsetek za opóźnienie.

Wielu ekspertów ds. finansów osobistych traktuje karty kredytowe jako narzędzie ryzykowne lub wręcz zło wcielone. Dla mnie jednak jest to wygodny mechanizm do zarządzania nieprzewidzianymi wydatkami. Pozwala mi unikać gromadzenia nadmiernej poduszki bezpieczeństwa w postaci gotówki, która mogłaby być inwestowana z lepszym zyskiem. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że takie podejście wymaga dużej dyscypliny i doświadczenia w zarządzaniu budżetem, dlatego odradzam korzystanie z kart kredytowych osobom początkującym.

Kredyt odnawialny jako alternatywa

Kiedyś korzystałem także z kredytu odnawialnego w koncie. Uważam jednak, że ma to sens jedynie w przypadku ofert, w których bank pobiera niską lub zerową opłatę za uruchomienie kredytu, a odsetki nalicza wyłącznie od wykorzystanej kwoty.

Przykładowo, gdyby konieczne było pokrycie niespodziewanego wydatku rzędu 2000 zł, a odsetki za ten miesiąc wyniosłyby kilka procent, byłoby to bardziej opłacalne niż trzymanie takiej kwoty w gotówce lub na lokacie przez cały rok, zamiast inwestować ją w coś bardziej dochodowego. Oczywiście korzystanie z kredytu odnawialnego wymaga ścisłej kontroli budżetu i ograniczenia się do naprawdę wyjątkowych sytuacji, takich jak „zepsuta pralka” czy inne ważne potrzeby.

Dla kogo to rozwiązanie?

Moje podejście do poduszki bezpieczeństwa, opierające się na narzędziach takich jak karta kredytowa czy kredyt odnawialny, jest wynikiem wielu lat doświadczenia w zarządzaniu finansami i dyscypliny budżetowej. Zdecydowanie odradzam takie rozwiązania osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z budżetem lub dopiero wychodzą z tendencji do niekontrolowanego wydawania środków.

Ostrzeżenie o produktach kredytowych

Chciałbym jednoznacznie podkreślić, że nie polecam korzystania z kredytów konsumenckich, zadłużania się na karcie kredytowej czy zakupów na raty na potrzeby konsumpcyjne. Płacenie odsetek od tego typu produktów to czysta strata i najgłupszy z błędów finansowych, które można popełnić.

Podsumowanie

Moja poduszka bezpieczeństwa nie jest klasyczną rezerwą finansową w gotówce, lokacie czy innym bardzo bezpiecznym wehikule – to świadomie dobrany system oparty na elastycznych narzędziach finansowych. Dzięki temu mogę maksymalizować efektywność swoich środków, inwestując je, zamiast trzymać w nisko oprocentowanych formach oszczędności. Jest to jednak rozwiązanie dla osób z doświadczeniem i kontrolą nad budżetem.

Efekty oszczędzania

Stopa oszczędzania

Stopa oszczędności to jeden z najważniejszych wskaźników na drodze do budowania niezależności finansowej. Jego stabilność to miernik dyscypliny finansowej, a jego wysokość to wskaźnik tego, jak efektywnie przeznaczam nadwyżki finansowe na cele inwestycyjne i spłatę zobowiązań.

Jak liczę stopę oszczędności?

Liczenie oszczędności (licznik)

  1. Uwzględniam wszystkie środki przelane na rachunki inwestycyjne.
  2. Odliczam wypłaty z rachunków inwestycyjnych (choć są one u mnie rzadkością — od 2018 roku zdarzyły się tylko dwie takie sytuacje, obie wynikające z konieczności korekty zbyt optymistycznych wpłat w danym miesiącu).
  3. Dodaję spłaty rat kredytu hipotecznego (spłaty innych zobowiązań, gdyby istniały, także wliczałbym do oszczędności).

Liczenie wpływów (mianownik)

  1. Wliczam wszystkie wpływy netto z wynagrodzenia od pracodawcy, w tym premie, dodatki, świadczenia w gotówce czy substytutach pieniężnych (np. karty przedpłacone, diety z delegacji).
  2. Do obu stron równania (zarówno oszczędności, jak i wpływów) dodaję kwoty PPE/PPK, uwzględniając zmiany wynikające z zwiększonego podatku za część wpłacaną przez pracodawcę.

Dlaczego liczę stopę oszczędności w skali roku?

Zmienność wpływów i wydatków w poszczególnych miesiącach sprawia, że miesięczne wyliczenia nie są miarodajne. Dlatego analizuję ją wyłącznie na poziomie rocznym, co pozwala na uśrednienie i uzyskanie stabilnych wyników.

Moje wyniki w ostatnich latach

2020: 70,42%

2021: 70,26%

2022: 82,00%*

2023: 71,98%

2024: 69,98%

Plan na 2025: 67,61%

(*Rok 2022 był wyjątkowy z powodu niemal dwóch dodatkowych pensji, które niemal w całości zasiliły oszczędności. Bez tego jednorazowego wpływu stopa oszczędności wyniosłaby ok. 71%.)

Wnioski

Moja stopa oszczędności oscyluje w okolicach 70%, co uważam za bardzo dobry wynik. W ostatnich latach można zauważyć jej spadek. To efekt dwóch czynników:

  1. Braku podwyżek wynagrodzenia,
  2. Wzrostu wydatków spowodowanego przez inflację.

Nie mam ambicji utrzymania stopy oszczędności za wszelką cenę, szczególnie jeśli wymagałoby to ograniczenia jakości życia, moim celem jest go utrzymać na oczekiwanym dla mnie poziomie. Dlatego pozwalam sobie na ten spadek, jednocześnie mając nadzieję na przyszłe zwiększenie dochodów, co mogłoby przywrócić stopę oszczędności powyżej 70%.

Czym jest oszczędzanie dla mnie?

Dzięki dokładnej kontroli finansów wiem, gdzie jestem w trakcie miesiąca, ile dni i środków pozostało do wydania i jak będzie wyglądał bufor w dniu kolejnej wypłaty. Taka organizacja pomaga mi także optymalizować wydatki – przyglądam się temu, co naprawdę jest ważne i potrzebne, a co można ograniczyć lub całkowicie wyeliminować.

Wysoka stopa oszczędności to dla mnie klucz do szybkiego budowania kapitału inwestycyjnego, który pracuje na moją przyszłość. Każda złotówka, która trafia na konto inwestycyjne, przybliża mnie do osiągnięcia finansowej niezależności i innych dalekosiężnych celów. Dlatego, nawet pomimo rosnących kosztów życia, utrzymanie wysokiej stopy oszczędności pozostaje moim priorytetem. Nie oznacza to jednak, że oszczędzanie jest dla mnie celem samym w sobie – to przede wszystkim narzędzie, które pomaga mi utrzymać bieżące wydatki na zakładanym poziomie.

Wszystkie nadwyżki ponad ustalony bufor finansowy kieruję na inwestycje, bo to one są miejscem, w którym realnie buduję swoją przyszłość. Każda zaoszczędzona złotówka ma dla mnie jasno określony cel – pracować na moje długoterminowe plany i marzenia.

Oszczędzanie to więc nie tylko sposób na świadome gospodarowanie pieniędzmi na co dzień, ale również fundament, na którym opieram proces inwestowania. To dzięki niemu mogę konsekwentnie przybliżać się do osiągnięcia niezależności finansowej, nie rezygnując z oczekiwanej jakości życia tu i teraz.

Brak komentarzy
Szukaj